piątek, 8 kwietnia 2016

Kawola poleca...

Tak więc wzięłam się ostro do roboty. Przez ostatnie dwie noce (nie żeby całe, ale jednak troszkę zarwane) stworzyłam „szkic” pierwszego rozdziału pracy licencjackiej. A nie była to byle jaka robota, gdyż  1. rozdział zawiera cztery podrozdziały. „Szkic” bo zabawę z prawidłowymi przypisami itp. zostawiam sobie na koniec rozdziału. Najważniejsze, że do przodu. :) 

Gdy tak po kilku godzinach tworzenia i kilku zmianach płyt w odtwarzaczu padałam na twarz, zrodził się pomysł, aby z samego rana podzielić się z Wami tym co najlepsze! Dobrą muzyką. A nawet jedną z najlepszych- w moim odczuciu. Przecież przez te godziny zbierania się i w końcu pisania tego licka, ale też i w wielu innych momentach mojego dnia towarzyszy mi muzyka! Swoją drogą nigdy nie będę potrafiła zrozumieć, jak można nie lubić muzyki.?

Nie ograniczam się do jednego gatunku. Czasami zdarza się, że przesłuchuję jedną płytę, a czasem nawet i piosenkę w kółko, bezwstydnie gwałcąc replay. Ależ jako to miłość wielka. Od dłuższego czasu zakochana i wierna kilku kochankom. Moja klasyka, podstawowy repertuar, który zawsze się sprawdzi (uwaga będzie różnorodnie):

Adele- anioł nie kobieta, a dodatkowo Brytyjka, ja nie potrafię inaczej! Kocham całą sobą
Sam Smith- ten akcent, ta delikatność,
Dżem- tona sentymentu oraz to idealne połączenie gatunków
The Dumplings- zakochana i wierna od 2 lat, kibicuje tym młodym, niekonwencjonalnym artystom
Domowe Melodie- miłość całkiem świeża, ale intensywna. Ich teksty i teledyski powalają! Totalnie mój klimat!
Perfect- jest perfect, zasłuchana w różne wykonania, zakochana w akustycznej wersji utworzonej we współpracy z Polskim Radiem
Jak Perfect to i Patrycja Markowska, tuż obok niej Varius Manx (jednak najlepszy ten pierwszy)
Lindsey Stirling- skrzypaczka to mało powiedziane. Artystka przez wielkie A! Widowiska, jakie tworzy to istna magia.
Uwielbiam również youtubowe wykonania studyjne grupy Studio Accantus, niestety jeszcze nie dałam rady wybrać się na żaden występ na żywo, mimo wszystko śledzę kanał i odsłuchuję co jakiś czas starych ulubieńców. Dosyć często łapię też fazy na soundtracki (The Little Prince Amelie, The Hobbit,…)

A to jedynie kropla w moim oceanie na pięciolinii. Gdy dopisuje humor dzień nie obejdzie się bez utworu zespołu Łąki Łan (to dopiero wariaci!), często również lekko zarażona przez przyjaciela klikam Kabanosy. Dajcie mi chwilę, a wszędzie znajdę swoją perełkę!


Jeszcze jedno. Chociaż to pewnie wiecie. Nie grzeszcie i nie ustawiajcie ulubionej piosenki na dźwięk budzika. Tak, już po pierwszej pobudce z ukochanej, stanie się ona znienawidzoną.


Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz