czwartek, 6 października 2016

Nike za nami


- Oglądałam właśnie rozdanie "Nike". Tak trzymałam kciuki za Grzebałkowską. Ten nasz polski reportaż jest jakiś wyjątkowy..rozumiesz?
- Z nike to ja kojarzę buty i dresy.. a nazwisk to już w ogóle nie kojarzę.
- Ok! :)



Kto z Was jeszcze nie kojarzy Nagrody Literackiej "Nike"-  polska nagroda literacka za książkę roku przyznawana od 1997. Jej celem jest promocja polskiej literatury współczesnej, ze szczególnym uwzględnieniem powieści. Fundatorami nagrody są Gazeta Wyborcza i Fundacja Agory. To słowem wstępu. ;)

Właśnie w tym tygodniu, już po raz 20. odbyła się gala wręczenia "Nike". Co roku nominowani są różnorodni artyści i wierzę, że wybór laureata nie należy do łatwych. W tym roku w finałowej 7 znaleźli się:
"1945. Wojna i pokój" Magdalena Grzebałkowska 
"W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu" Renata Lis
"Którędy na zawsze" Piotr Matywiecki
"Uprawa roślin południowych metodą Miczurina" Weronika Murek
"Nakarmić kamień" Bronka Nowicka
"Skoruń" Maciej Płaza
"Tatuaż z tryzubem" Ziemowit Szczerek

Laureatką została Bronka Nowicka i jej książka "Nakarmić kamień". Jest to książka poetycka, dodatkowo książka, która do najłatwiejszych nie należy. Brawa dla Nowickiej. Osobiście planuję dopiero sięgnąć po tę pozycję. ;)

Na wieść o przyznaniu nagrody czytelników dla Grzebałkowskiej japka mi się ucieszyła!
Tak reportaż znowu doceniony! :)
Pisząc pracę licencjacką zagłębiłam się, a może wręcz utonęłam w temacie i mogłabym chłonąć i chłąnąć. Reportaż tak różnorodny, tak wielobarwny. Polski reportaż tak dobry!
Oglądając galę rozdania nagród trzymałam kciuki za Grzebałkowską. A "1945. Wojna i pokój" bezsprzecznie zasługuje na uwagę! Polecam! Sprawdźcie sami.


I wiecie co?
Czytajcie!;)
Czytajcie więcej reportaży! A może już czytacie i sami nie wiecie, że często otaczają nas zewsząd. ;)
Nasi reportażyści odwalają kawał dobrej i nie lekkiej roboty. Zerknijcie raz, bądź dwa i sprawdźcie.. może i was opowieści reporterskie wciągną jak i mnie wciągnęły. ;)

Czytajcie! Nie tylko reportaże.
Jesień to dobry czas.
Na książki jest zawsze dobry czas ;)







środa, 18 maja 2016

czas na REKLAMĘ

Bywają śmieszne, szokujące, irytujące, ale na pewno nie nudne.
Zwykłe reklamy chociaż istnieją, nie przykuwają tak bardzo naszej uwagi, przez co ich nie zauważamy.

DZISIEJSZY TEMAT REKLAMA!

Jak to mówią w internetach



Tak wiec oglądamy spokojnie film, minuta, dwie i bum REKLAMA
Osobiście często podczas reklam zmieniam kanały i czasami zapominam wrócić do tego co oglądałam lub oglądając reklamy zapominam co było przed nimi.

REKLAMA dźwignią handlu. Okej.
 a więc łapcie i handlujcie z tym:



Podłoga leży idealnie, a razem z nią ta reklama również leży i ja leże turlając się ze śmiechu :)

Wydaje mi się, że praca w agencji reklamowej to super sprawa, serio! Ciągle nowe wyzwania i doświadczenia, mnóstwo kreatywnego myślenia.

Najważniejsze jest by reklamę zrobić dobrze


O np. tak :)


To tyle o przydrożnych bilbordach, a co słychać w TV?

Oj tam to się wyprawia :D

Dentyści polecający pasty do zębów, a pan dziadek ze Stock jest już kultowy. Idealne rodzinki, które o 6.30 NIE W PIŻAMACH! jędza RAZEM śniadanie i to JAKIE!

A do tego dochodzą ukochane piosenki!

Moja reklamowa lista przebojów:

Co się stanie, gdy oreo dam.. <klik?>

Ograniczenia i limity... 


Może nie z kategorii irytacja, ale w mej głowie ciągle tkwi: jak internet czy cokolwiek innego pędzi do mnie światłowodem i pamiętam, jakby to było wczoraj ze Ewelina Lisowska włącza dla mnie niskie ceny :)

A kto pamięta  zupę Romana i Smak kija?
OMG  mam nadzieje, że nie zabijecie mnie i dacie radę doczytać do końca.

A na koniec już tylko olej!
Miałam ci ja pieczeń,
Lecz ją zmarnowałam.
Z pierwszego tłoczenia
Oleju nie miałam.
Olej babo olej!
Miej ty w głowie olej!
Z pierwszego tłoczenia
Dawaj do jedzenia.
Na Kujawskim smaż,
Na Kujawskim piecz.
Olej raz tłoczony
To jest dobra rzecz.
Do sałatek lej
Kujawski olej
Olej z pierwszego tłoczenia!


Brawo Ja!  
Brawo WY!


poniedziałek, 9 maja 2016

normalnie, bez zmian

Wiecie co? Od miesiąca jestem przeszczęśliwą Panią Narzeczoną! Tak, powiedziałam wielkie TAK!, a następnie został mi zamontowany tzw. GPS. I trochę o tym naszym innym, ale bardzo normalnym miesiącu będzie ten post.

Z racji, że dzisiaj mija ten pierwszy miesiąc, który chyba był najtrudniejszy (chociaż ci już po ślubie uprzedzają, iż najgorsze przed nami) postanowiłam napisać post o tym, jak nic się nie zmieniło. :)

Tym którzy mają to przed sobą powiem: NAPRAWDĘ NIC SIĘ NIE ZMIENIA.
Kochani, byliśmy ze sobą już jakiś czas. I ja i Mój Miłość mamy raczej realne podejście do otaczającej nas rzeczywistości. Wiele razy przed zaręczynami omawialiśmy nasze wspólne plany. Wiedzieliśmy jakie mamy wyobrażenia na ślub. Tak więc zadawanie nam pytań typu "Jak się czujecie", dzień po słynnym TAK, wywoływały w nas myśli "rodzice martwią się, że późno wróciliśmy od znajomych i mamy kaca?". Gdy wszyscy byli ciekawi "jak jest?". No jak? Normalnie! :) Sprawa była prosta. Prędzej, czy później ten dzień miał nastać. Był dla mnie całkowitą niespodzianką, ale wiedząc też ile przygotowań przed nami, ile spraw do załatwienia (przewidujemy pewne komplikacje) wiedzieliśmy, że jeśli jesteśmy zdecydowani wybierzemy sobie datę ślubu, pomyślimy nad salą, zrobimy orientacyjną listę gości. To chyba na tyle. To, że każdy bliższy, czy dalszy znajomy składał gratulacje- miło. To, że czasami podczas zwykłej rozmowy, rzucał nagle "Jeju ale super, opowiadaj" a ja stałam lekko zdezorientowana, to już trochę zabawnie.

Żyje nam się tak samo dobrze, jak przed 9 kwietnia. Może momentami fajniej, gdy pomyślisz, że za dwa lata i troszkę będziesz Panią Żoną IDEALNĄ :D

Jednak nawet teraz, gdy zostałam już dotknięta faktem oświadczyn, nadal wychodzę z założenia: fajnie, fajnie, co chcesz zjeść na obiad :)

Bo to tylko zaręczyny, a nie mianowanie na prezydenta. :D
I licencjata trzeba nadal napisać :P



Ale Pan Elegancik zasłużył chociaż aby wbić się na bloga! 





Ot co, ale kocham tego mojego Miłościa coraz mocniej, każdego dnia!

wtorek, 19 kwietnia 2016

sztuka makijażu :)

Tak oto, ten mem spowodował przypływ weny.

NIE, skądże. To, że nałożyłaś tonę tapety, twoja szyja jest bladoróżowa, natomiast twarz świetliście pomarańczowa również niczego nie zmienia. Brwi wygoliłaś, następnie kredką dorysowałaś? Super! Ależ jesteś modna.

Otóż to :) Tak niestety widzę wiele młodych, zadbanych dziewczyn, które same się krzywdzą. Pytanie czy o tym wiedzą? Może czasami warto im zwrócić delikatnie uwagę, bądź UWAGA PANOWIE: ODPOWIEDZIEĆ SZCZERZE, LECZ CZULE "kochanie jednak gdybyś trochę tego zmyła byłoby lepiej"

Na litość boską! Jak nie potrafisz to się nie maluj. Naprawdę naturalnie nie znaczy gorzej, a często znaczy o wiele lepiej. 

Źle dobrany podkład, puder który robi maskę, brak brwi, artystyczna kreska na powiece :D Czujecie ten klimat? Szminka w dzikim kolorze, a do tego najlepiej ostro podkreślone oczęta.

Krótko, acz treściwie. 

Drogie dziewczyny nie krzywdźcie się :) Warto zostawić swoje brwi, warto czasami ładnie podkreślić urodę, bo o to chodzi w makijażu. A nie do końca o to, by namalować sobie sztuczną twarz.

piątek, 8 kwietnia 2016

Kawola poleca...

Tak więc wzięłam się ostro do roboty. Przez ostatnie dwie noce (nie żeby całe, ale jednak troszkę zarwane) stworzyłam „szkic” pierwszego rozdziału pracy licencjackiej. A nie była to byle jaka robota, gdyż  1. rozdział zawiera cztery podrozdziały. „Szkic” bo zabawę z prawidłowymi przypisami itp. zostawiam sobie na koniec rozdziału. Najważniejsze, że do przodu. :) 

Gdy tak po kilku godzinach tworzenia i kilku zmianach płyt w odtwarzaczu padałam na twarz, zrodził się pomysł, aby z samego rana podzielić się z Wami tym co najlepsze! Dobrą muzyką. A nawet jedną z najlepszych- w moim odczuciu. Przecież przez te godziny zbierania się i w końcu pisania tego licka, ale też i w wielu innych momentach mojego dnia towarzyszy mi muzyka! Swoją drogą nigdy nie będę potrafiła zrozumieć, jak można nie lubić muzyki.?

Nie ograniczam się do jednego gatunku. Czasami zdarza się, że przesłuchuję jedną płytę, a czasem nawet i piosenkę w kółko, bezwstydnie gwałcąc replay. Ależ jako to miłość wielka. Od dłuższego czasu zakochana i wierna kilku kochankom. Moja klasyka, podstawowy repertuar, który zawsze się sprawdzi (uwaga będzie różnorodnie):

Adele- anioł nie kobieta, a dodatkowo Brytyjka, ja nie potrafię inaczej! Kocham całą sobą
Sam Smith- ten akcent, ta delikatność,
Dżem- tona sentymentu oraz to idealne połączenie gatunków
The Dumplings- zakochana i wierna od 2 lat, kibicuje tym młodym, niekonwencjonalnym artystom
Domowe Melodie- miłość całkiem świeża, ale intensywna. Ich teksty i teledyski powalają! Totalnie mój klimat!
Perfect- jest perfect, zasłuchana w różne wykonania, zakochana w akustycznej wersji utworzonej we współpracy z Polskim Radiem
Jak Perfect to i Patrycja Markowska, tuż obok niej Varius Manx (jednak najlepszy ten pierwszy)
Lindsey Stirling- skrzypaczka to mało powiedziane. Artystka przez wielkie A! Widowiska, jakie tworzy to istna magia.
Uwielbiam również youtubowe wykonania studyjne grupy Studio Accantus, niestety jeszcze nie dałam rady wybrać się na żaden występ na żywo, mimo wszystko śledzę kanał i odsłuchuję co jakiś czas starych ulubieńców. Dosyć często łapię też fazy na soundtracki (The Little Prince Amelie, The Hobbit,…)

A to jedynie kropla w moim oceanie na pięciolinii. Gdy dopisuje humor dzień nie obejdzie się bez utworu zespołu Łąki Łan (to dopiero wariaci!), często również lekko zarażona przez przyjaciela klikam Kabanosy. Dajcie mi chwilę, a wszędzie znajdę swoją perełkę!


Jeszcze jedno. Chociaż to pewnie wiecie. Nie grzeszcie i nie ustawiajcie ulubionej piosenki na dźwięk budzika. Tak, już po pierwszej pobudce z ukochanej, stanie się ona znienawidzoną.


Pozdrawiam!

piątek, 1 kwietnia 2016

22 lata minęły

Wczoraj minęły mi 22 lata. I co z tego? A toż to chyba fajnie będzie mieć rok więcej :P 

Od kilku lat co roku robię listę "X rzeczy do zrobienia do X lat". Tak oto podsumowując listę 22 rzeczy do zrobienia przed 22 doszłam do wniosku, że słabo się starałam. Otóż 6 miejsc zostało pustych,  3 rzeczy nie wykonałam, za to inne udało mi się wypełnić i to czasami nawet lepiej niż planowałam.

Czego nie zrobiłam? Uśmiecham się na myśl o tym, gdyż szczerze wpisałam to chyba tylko po to, by ładnie wyglądało. A więc mimo planów nadal nie mam prawa jazdy, nadal nie ograniczyłam picia kawy oraz... nie napisałam do końca marca pracy licencjackiej. Ale wszystko przede mną!


Za to z dumą mogę napisać: przez miniony rok nauczyłam się piec więcej nowych ciast niż jedno, Anglię odwiedziłam 2 razy, sesję zaliczyłam również lepiej niż planowałam a i pracę mam wspaniałą :)

Po co robię taką listę? Tworzenie jej to fajna chwila celebrowania tego szczególnego dnia :) podsumowanie po roku jest jeszcze lepsze! Dodatkowo czuję, że nie stoję w miejscu, taki lekki motywator. Nie tworzę całej listy jednego dnia, robię to czasami pół roku, a czasami i tydzień przed urodzinami, gdy jest wolne miejsce wpadam na szalony pomysł co tam dopisać. Tak więc polecam, może też się wkręcisz tak jak ja :)



Wczorajszy dzień spędziłam w pracy, 
wieczór w pracy 
oraz na mej prywatnej imprezie urodzinowej 
w stylu lat XX, również w pracy <3
 Jestem mega zadowolona! 
Goście dopisali, atmosfera również, 
więc wszystko się udało! 
Dzisiaj wolne- odpoczynek. Jutro praca :)




Świeczki na torcie zdmuchnięte, życzenia przyjęte to teraz czekać, by się spełniały!

I wiecie co? To był dobry rok! :)

piątek, 25 marca 2016

Share week 2016!


Ruszyła 5 edycja SHARE WEEK :) Czas trwania 21 marca- 3 kwietnia 2016


Czym jest Share Week? To super inicjatywa Andrzeja Tucholskiego, który wpadł na świetny pomysł, by blogerzy polecali blogerów :)

Zasady?

Jak pisze autor pomysłu "Nie jest ich dużo, ale są bardzo ważne. Będę Ci bardzo wdzięczny za ich przestrzeganie!"

1. Na swoim blogu lub kanale wideo publikujesz materiał, w którym polecasz innych autorów (blogerzy – blogerów a youtuberzy – youtuberów)

2. Kryterium jest JAKOŚĆ i WAŻNOŚĆ danego autora w Twoim życiu (zasięgi, popularność itp – tym razem nieistotne)

3. Link do swojego materiału blogowego wrzucasz do komentarzy POD TYM WPISEM a link do materiału video wrzucasz do komentarzy POD TYM FILMEM

4. Swoje polecenia przepisujesz do ODPOWIEDNIEGO FORMULARZA (formularz ma tylko trzy miejsca, więc musisz wybrać najważniejsze)

5. Dajesz znać poleconym osobom, że je lubisz i dobrze się bawicie :)

 W podsumowaniu zostaną ujęte tylko te blogi i kanały wideo, które polecono przez formularz.

W SKRÓCIE: Polecasz trzech lubianych twórców internetowych na swoim blogu/vlogu, link do polecenia wrzucasz do komentarzy poniżej (tu lub na YT), same polecenia wrzucasz do odpowiedniego formularza i wszystko jest super. Masz czas do końca dnia 3 kwietnia :)


MOJE TYPY:

Niebałaganka blog Ani, która potrafi wskazać drogę do ogarnięcia chaosu w swoim życiu, a dodatkowo co jakiś czas podsyła ciekawe pomysły DIY i patenty, które ułatwiają codzienne życie :) Uwielbiam, zaczytuję i polecam!

Jest RUDO wielbię! kocham! blog, który zachwycił mnie od samego początku i to nie tylko ze względu tematyki fotografii, ale w znacznym stopniu dzięki bardzo pogodnemu usposobieniu Natalii, autorki jestrudo. Porady dotyczące zdjęć, lifestylowe wpisy, czy e-maile z newslettera sprawiają, że gdy tylko czytam teksty na jestrudo paszcza sama mi się uśmiecha :)

Młodzi Mogą Więcej taak! strzał w 10.! Młodzi mogą, a nawet muszą więcej. Interesujące wpisy i ciekawe podejście, a dodatkowo ogromna motywacja ze strony Ani. Wiara w to, że możemy więcej! Wspomnę również, że warto śledzić audycje radiowe z udziałem autorki tego bloga :)

Zachęcam Was do polecania blogów, które lubicie! 



Życzę Wam miłego, wiosennego dnia :) 

Niech moc kawy będzie z Wami! <3


niedziela, 20 marca 2016

Ospa-party, impreza (nie)doskonała.

Ten wpis miał nie powstać. Stwierdziłam, że jako osoba nie mająca dzieci, nie powinnam się wypowiadać na ten temat. A jednak. Przecież potencjalnie jestem kandydatką na przyszłą matkę.

Pewnie większość z was słyszała o ospa-party. Kilka dni temu "Ospa Party" mogło być przyczyną śmierci dziecka, które trafiło do jednego z warszawskich szpitali. 1,5- roczne dziecko przyjechało do szpitala z objawami, które świadczyły, że od kilku dni chorowało na ospę.  Jego życia nie udało się uratować.

Czym jest ospa- party? „Imprezą”, a raczej spotkaniem rodziców i dzieci, wśród których jest osoba, bądź klika osób chory na ospę. Celem spotkania jest zarażenie dzieci, które jeszcze nie chorowały, po to by przeszły tę „obowiązkową” chorobę. Tego typu party nie są nowością. "Moda" na choroba- party trwa już kilka lat.

Czym kierują się rodzice idący na takie spotkanie? Nie wiem. Szczerze, jestem ciekawa. Ja postrzegam to jako świadome narażanie zdrowia i życia. Nie jestem jednak w stanie pojąć wielkiego hejtu na rodziców zmarłego dziecka. Myślę, że jak każdy rodzic chcieli dla swojej pociechy jak najlepiej. Przeżywają teraz wielką tragedię i pewnie do końca życia będą żyć z myślą, że w większy lub mniejszy sposób przyczynili się do śmierci własnego dziecka. Dlatego nie potrafię zrozumieć komentarzy na portalach, gdzie internauci piszą, że rodzice to „debile”, „nie mieli mózgów”, „powinni odpowiedzieć za to do czego się przyczynili”. Ludzie! Ale oni właśnie ponoszą najgorszą karę. Stracili dziecko.


 Super, że jest więcej osób które twierdzą, że ospa, czy grypa party to pomyłka, ale wyraźmy swoje zdanie nie piętnując już bardziej rodziców.

Czytałam różne komentarze. W internecie znajdziemy te pełne hejtu, jak i takie które bronią rodziców. Internauci piszą, że dziecko równie dobrze, może zarazić się w przedszkolu, czy na placu zabaw. Ok, zgadzam się, ale inaczej traktujemy rodziców, którzy jak co dzień posłali dziecko do przedszkola, nie wiedząc, że może zarazić się ospą, czy zwykłym katarem, a inne podejście mamy do ludzi, który zabierają swoje dziecko by przeszło chorobę jak najszybciej. Coś w tym jest. Warto również zaznaczyć, że 1,5- roczne dziecko nie zmarło bezpośrednio na ospę, a w wyniku powikłań po niej. A tego nie da się przewidzieć, chociaż warto mieć świadomość, że przy każdej chorobie może dojść do powikłań.
Dlatego właśnie zazwyczaj starym się chronić siebie i naszych bliskich nawet przed przeziębieniem.

Czy choroba-party to jakaś moda? Nie wiem? Czy to się skończy? Pewnie jeszcze długo nie. Bo jak wielu przeciwników, tak i wielu zwolenników.

Mam mimo wszystko nadzieję, że to tragiczne wydarzenie sprzed kilku dni przyczyni się do tego, że wielu rodzicom otworzą się oczy i postanowią albo zaszczepić dzieci, albo po prostu poczekać na nadejście ospy, nie przyczyniając się do niej.

piątek, 18 marca 2016

Żeby się chciało... chcieć

Miniony, a raczej mijający tydzień nakłonił mnie do kilku przemyśleń odnośnie pracy, młodości i życia.



Wiecie jak jest…albo i nie wiecie. Ja zauważyłam jednak taką przypadłość: pracy nie ma- lament, że jej brak. Praca jest- narzekania, jak to źle.  Jeszcze jestem w stanie zrozumieć grupę 50-latków rzucających takie teksty. Bo to strach, że już się pracy nie znajdzie, albo i zmęczenie bo już 30 lat pracy za nimi. Jednak coraz częściej widzę marudzenia młodych. I nie wygląda to wcale na zgrywanie się typu: nie wyrabiam, a  dedlajn tuż tuż,  strach przed fakapem i tego tupu korpoopowieśći. To są zwykłe smęty. Ale dosyć tego!
Dlatego też widząc „potencjał” narodu wspieram wszelakie akcje, które mają na celu coś, a jest to zazwyczaj coś interesującego, rozwijającego. Bo pamiętajcie „jak się nie rozwijasz, to się zwijasz ziooom”.
 Tak oto gorąco kibicuję projektom szkolnym (polecam zajrzeć tutaj: www.facebook.com/humanisciprzemycajawiedze) , planom podróżniczym znajomych (http://buswpodrozy.blogspot.com), czy akcjom na większą skalę jaką jest np. Młodzi Mogą Więcej (www.facebook.com/annalyszczek). Bo najważniejsze by się chciało.
Sama bywałam w różnych sytuacjach, miewałam różne chwile w swoim życiu. Bywa i tak, że się nie chce. Jednak zawsze chwilę później chce mi się 3x bardziej. Mimo wszystko TO MOBILIZUJE. Nadaje siłę dalszemu działaniu. A wiecie co jest w tym wszystkim najważniejsze? By czerpać radość z tego co robicie. Bo jak TO NIE JEST TO… faktycznie może się nie chcieć. Nie można też zapominać o swoich pasjach, nawet jeśli praca zawodowa to ogranicza. Czasami trzeba być egoistą i bardziej pomyśleć o sobie. Powtarzać sobie radę mędrca z jutuba „jesteś zwycięzcą” :D



Ej Wy, Młodzi! Szukajcie, sprawdzajcie, ryzykujcie, spełniajcie marzenia i odnajdźcie swoją drogę.  Musicie czelendżować!

Pamiętajcie też, że warto wspierać innych w ich działaniach. To naprawdę fajne uczucie widzieć, jak coś rośnie na waszych oczach. Kibicujmy sobie wzajemnie.

Wiosna idzie, budzimy się ; )
To jak to szło? Do pracy rodacy?!


Miłego weekendu!

p.s. Szkoda, że mój licenty się sam nie chce pisać. Wiecie jak mi się nieee chce? Ale ciiiiicho
J Do roboty!






środa, 16 marca 2016

Ciśnienie wzrasta

Wiecie jak jest. Raz na czas człowiek czuje potrzebę zaczerpnięcia doznań kulturalnych. Wydaje się, że o ile nie kończy się to jedynie na spotkaniu przy winie, ze znajomymi to będzie dobrze.
To ci niespodzianka! Czy jedynie mnie nie do końca bawi "bywanie"? Czy to w kinie, czy w galerii handlowej, a nawet i niektóre kawiarnie czy restauracje drażnią. ;) Kino odpada, bo zazwyczaj zimno (przecież oni nawet zimą czują lato). Ale chodzi głównie o zwykły brak szacunku. Przykład: kto z was był na "Hobbicie"? Nie będziemy rozwodzić się na temat filmu, ale ludzie kochani idziecie do kina, na film, wśród innych ludzi. Zachowujcie się. Większość z nas z rzucania popcornem powinna wyrosnąć w wieku ok. 16 lat. Niestety, nie zawsze tak bywa. Świecenie telefonem i ciągłe śmiechy też nie zawsze są okej. Ale przy tym całym "Hobbicie", chociaż było to jakiś czas temu nadal chodzi mi głównie o kupę dobrej roboty, jaką odwalili twórcy muzyki i grafiki pokazanej na sam koniec, po napisach. Jednak większa część obecnych na seansie postanowiła rozpocząć ubieranie się i wychodzenie z sali nim zostały zapalone światła. Dlatego własnie do kina chodzę gdy muszę, bądź gdy faktycznie wiem, że film, a dokładniej jego efekty będą tego warte.
A co wy na to, by iść do kawiarni? O ile nie bardzo przeszkadza mi bawiące się obok dziecko, to syf jaki potrafią zostawić po sobie inny niestety już tak. A może i dlatego nie lubię zakupów? Tak shopping queen nie zostanę, ale szansa na tytuł zakupowego maratończyka rośnie. Nie mogę, nie mogę, jak w wielkich galeriach handlowych panuje istny chaos, dzikie tłumy i dzika walka, jakby własnie to była ostatnia para jeansów sprzedawanych w tym roku, a to dopiero marzec. Tak więc nie, żebym była aspołeczna, ale bardzo często społeczeństwo potrafi podnieść mi ciśnienie bardziej niż kawa.
Mimo wszystko staram się wrzucić na luz i podziwiam, naprawdę podziwiam ludzi, którzy czerpią przyjemność z zakupów! Pamiętajcie jednak, szanujmy siebie i to co nas otacza. :) A jak jest u was? Wasze organizmy na myśl o "spotkaniu" z osobami, z którymi na czas jesteście zmuszeni stworzyć jakąś społeczności przechodzi dreszcz?
Ale głowa do góry! Kochajmy się! 


p.s. nie chciałam, by to zabrzmiało czepliwie, ale to gorzka prawda o nas moi kochani.

wtorek, 15 marca 2016

Na dobry początek

Tak na dobry początek, a wiadomo że początki łatwe nie są, można się przedstawić. W ostateczności skrobnąć przynajmniej kilka słów o sobie.


-kobieta (matko(!)czemu napisałam to na pierwszym miejscu?) O tym jak staram się wartość płci zrzucać na dalszy plan, będzie z pewnością kiedyś oddzielny post.

-studentka dziennikarstwa (aż chciałaby się rzec "a nie widać")

-zafascynowana banalną prostotą i emocjonująca się na widok rzeczy codziennych (odkurzacze i roboty kuchenne w sklepach AGD to dla mnie raj)

-pracująca w kawiarni "pijaczka" kawy, która średnio co trzy miesiące postanawia przeprowadzić oczyszczanie organizmu z kofeiny (zazwyczaj z takim samym, marnym skutkiem)

-!jedno z najważniejszych! ciesząca się życiem istota, którą bawi specyficzny humor i codzienne, drobne problemy społeczeństwa (dwa miliony ludzi w metrze? poczekam, przyjedzie następne...może puste) bo ważne, by przez życie iść z uśmiechem!

-kiedyś zadowalająca się tym, że jest dobrze, aktualnie jednak wierząca, że i tak może być jeszcze lepiej!


Dodatkowo: od prawie 22 lat jedyna córka swoich rodziców (dzielnie walcząca ze stereotypem jedynaczki), dziołcha ze Śląska- dorastająca na uroczych ziemiach Mazowsza. I jest jeszcze wiele innych spraw,  o których z pewnością dowiecie się poprzez moje teksty.
Będzie o ogółach i szczegółach. O tym co myślę, bo chcę, a także o tym, o czym myśleć bym nie chciała. Rozmowy zasłyszane, również będą przytaczane. O miłości, radości, przyjaźni i złości. Nie będzie o polityce, chyba, że w momentach ostatecznych, a i wtedy z przymrużeniem oka.

Czasami gorzka prawda, a niekiedy słodki cukier (mimo, iż nie słodzę).

Pozdrawiam!